SZCZĘŚLIWEGO WIEKU
czterdzieści i cztery - ciasne mankiety
kłania się brak marszobiegów
do snu kłębek zwinięty na wzór sylwetki
niespełnionego atlety który po każdej wojnie
przenosi ciebie przez próg pokoju
jedno pielęgnuję
nadzieję że wiesz kim jestem
za plecami nie ukrywam syjamskiego brata
albo (ponoć trzeźwiejącej
- w różnych kierunkach)
swojej lepszej połowy
ŻYCIE
dzieje się
gdy od wewnątrz
kopie w twój brzuch i moje ucho
coraz śmielej
bez infantylnych skojarzeń
najważniejsze
zmiany samopoczucia
które w kontekście narodzin
nie oznaczają końca świata
między odnowionymi
ścianami
REKONESANS
widoki z umysłu dziesięciolatka wymagają autoryzacji
Bóg jeden wie dla czyjej potrzeby
klocki nie pasują do nagłych wydarzeń
palce znalazły w ustach bezpieczną wilgoć
czekałeś na anioła stróża o którym wiele mówiono
skrzydłami zamiatał ulice i nikt nie odkrył śladów
- tak bardzo chciałeś rozmawiać
ze starszym bratem
gdy dorośniesz adoruj światełka
na dowolnych pomnikach
wrzuć pieniążek do puszki
kiedyś razem postawimy stopy na progu
BIUROWY
wiatrak spycha powietrze ze ścian
będzie prawie normalnie
a ja jestem entuzjastą dekoltów
i wody mineralnej podobnej tobie
- chłodna lecz cieplnie wzrastająca
gdy koncentruję się na problemie
jak w upale poradzić sobie
z twoim zapachem
IM-MISJA
Ich karabiny kołyszą się
przy boku gdy jelita trawią.
Kiełbasa - domowy wyrób
ze świni. Był cud na minie
czyli ocalony ryj. Ojciec chciał
widzieć mój mundur,
gwiazdki. Bo mieszkanie,
klucz pewny i rozkazy na miarę
posłusznej matki. W jej cichym
kącie wesołość do końca
dzienników choć biało,
czarno i drewniana
skrzynka. To Beryl 102,
wiecznie przepalone lampy.
Wiem - skojarzenia jak z piekła
dziecinnego.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)