HALT

nigdy nie będziesz
moją terapią
 
od ciebie uczę się układać kwiaty
w kompozycję pytań
o cel naszej rozmowy
przy uchylonym widoku
nowego świata
który nazwaliśmy strefą wolną
od uczuć
 
hungry angry
lonely tired



CORAZ BLEDSZY CIEŃ

pociągając za spust szaleńcy rozpoczynają
przerwę w życiorysach
więc przyjmij do wiadomości że tylko udaję
obojętnego na gęstniejące powietrze
 
labirynt do ciebie składa się z krótkich korytarzy
bez dostępu światła nie wiadomo gdzie i kiedy
najwięcej gapiów będzie wspólnie
zabijać czas
 
ale to nieistotne bo w naszym mieście
kobiety wyglądają jak mężczyźni
a najwyższy dom nie jest katedrą
 
ewentualny upadek nie będzie bolał
bardziej niż choroba psa
którego codziennie prowadzisz obok dzieci
znudzonych wizją kolejnej krucjaty
w nierozumianej części świata




ULECZANIE

dorosłe zwierzenia przed lustrami
nie mieszczą się w ramach
docierają coraz głębiej
niekoniecznie w ciszy
by wyglądać wyraźniej
z ręką na sercu
 
policzą ile razy
ona posłuchała lękliwej matki
on wziął przykład z despotycznego ojca
jak dzieci domowych wojen
 
nie wybrali dla siebie miejsca urodzenia
dopiero po zamknięciu dręczących rozdziałów
mogą dostrzec
 
poziomy znak na piersi
jak triumfalny koniec przeżegnania
tyle z niego zostanie
ile popiołu z nienapisanych listów
o wybaczeniu
bez przepraszam





HOLOGRAM

niespełnione dzieciństwa
zapisują się same w sobie
przy końcu zabawy w poszukiwanie
 
bo przecież za starymi szafami
tykają tarcze słonecznych zegarów
na których los zaznaczył godzinę
autobiograficznej rekonstrukcji
 
osobisty rozdział wyraźniejszy
niż stos rodzinnych fotografii
to wszystko w niebezpiecznej
rozdzielczości



 

J**

jeśli będziesz chciała znaleźć
swoje miejsce na ziemi
opowiem bajkę dla dorastającej córki
że nie warto objadać się słodyczami
palić papierosów
o winie nie wspomnę
 
masz już we krwi obrzydzenie
do mojej abstynencji
którą wymyśliłaś (siódmego lipca - pamiętamy)
cedząc przez śliczne zęby
ty mój tatku pijaku
jest jeden problem
 
bo nie umiem wierzyć bez donośnego śmiechu
z filmu jaki nagrałem dwa dni
po twoim urodzeniu
kiedy językiem szukałaś piersi
instynktownie a może głodna
 
dopisujesz morały
na odwrotnej stronie kalendarza



DEGRESYWNY

aktus purus nie spojrzał na mnie
przesunął słońce nad warkocz bereniki
w jego kosmicznych czapkach niewidkach
wyglądałbym śmiesznie
nie były potrzebne
bardziej kobieta po przejściach
 
chciałem ją pokochać
więc odnajdywaliśmy w kałużach
wyplute pytania skąd biorą się krzyczące dzieci
i czy naprawdę jest gdzieś miejsce
od zawsze bezludne
 
poprawiłem swój żywot
oczekuję nagrody
głupi